Kilka słów więcej niż dwa na pięć zdań.
Nie jesteś zalogowany na forum.
Strony: 1
Ciemność...
Gdzie jestem?
Otwórz oczy!
Swiatło...
Obudziłem się i nie wiedziałem gdzie jestem...
Może dlatego, że ściana stojąca mi przed oczyma nie wyróżniała się niczym specjalnym. Powoli usiadłem na łóżku.
- O! Bogusz się obudził. - usłyszałem znajomy głos. Odwróciłem się, by ujrzeć Marcela gadającego z... Gawronem?
- Co jest grane...? - spytałem, sięgając po buty.
- Nic specjalnego... Znowu mi Irelie znerfili to się żalę... - odpowiedział mi Gawron.
- Aha... Spoko, nie przeszkadzam - skomentowałem wychodząc z pokoju.
Olśnienie nadeszło po ujrzeniu korytarza. No tak, to był...
- Integracyjny...? - wyrwało mi się.
- Tsa... A co? Ty pewnie na kolejny miesiąc do lasu byś chciał, co? - usłyszałem zza pleców głos należący niewątpliwie do... ANTKA!
W jednej chwili Odwróciłem się w jego stronę. Stał w drzwiach pokoju sąsiadującego z tym, z którego przed chwilą wyszedłem.
- Co Ty ... - chciałem spytać, ale przerwał mi w pół zdania.
- Wbijesz? Sosen Delicje otwiera.
- Jasne! - odpowiedziałem i wszedłem za nim do pokoju.
Sosen leżał rozwalony na łóżku i w przypływie desperacji czytał skład słodyczy.
- Znalazłeś już czym nas trują? - spytałem, pobierając Delicje z paczki.
- Niezbyt - odpowiedział krótko.
- Czyje? - spytałem wskazując trzecie łóżko.
- To? Loczka... - stwierdził obojętnie Sosen - Nawet nie pytaj gdzie jest...
- Nie muszę... Oczywiście, że u Heleny... - mruknąłem pod nosem, po czym już normalnie spytałem - Działo się coś ciekawego?
Antek chciał odpowiedzieć, ale wpadający do pokoju Jaguś był pierwszy.
- Zbierać się, idziemy! - rzucił krótko i wybiegł z powrotem.
- O co tu chodzi?
- Nie teraz. Wstawaj i idziemy - po tych słowach zacząłem wyczuwać, że coś jest nie tak...
- To chociaż gdzie idziemy powiedzcie. - stwierdziłem już na korytarzu, ale oni tylko przyspieszyli kroku.
Szliśmy długo... O wiele za długo by pozostał mi choć cień nadziei na pozostanie na oficjalnym terenie ośrodka, a przez ciągłą podróż wciąż schodzącymi w dół korytarzami, nie byłem w stanie określić, w którą stronę się oddalamy.
Po jakiejś godzinie nieprzerwanego marszu chciałem ponownie spytać o cel naszej podróży, ale i to nie było mi dane, ponieważ dotarliśmy do końca korytarza i umieszczonego tam pionowego szybu.
Sosen zszedł pierwszy, a Antek chwilę po nim. Nie mając innej możliwości, zacząłem schodzić za nimi.
Mający koło metra średnicy szyb okazał się być wnętrzem jednej z kolumn podtrzymujących strop wielkiej, wysokiej na około 10 metrów, a szerokiej i długiej na tyle, iż ścian nie dało się dojrzeć, sali.
Antka i Sosny więcej nie spotkałem... Zniknęli gdzieś w tłumie obecnych w sali ludzi...
Przez chwilę próbowałem ich szukać, ale później zacząłem szukać mniej zaludnionej części, którą znalazłem po dłuższej przechadzce. Usiadłem pod jakąś kolumną i chyba przysnąłem, bo następną rzeczą jaką pamiętam, to prawie przyjazne uderzenie w głowę. Odczekałem chwilę, szybkim ruchem złapałem rękę próbującą powtórzyć "atak".
- No tak, nie śpię... Naprawdę już mnie obudziłaś.
- Co z tego? - spytała dźgając mnie w brzuch, po czym pokazała mi język.
- Ech... - westchnąłem - Jak chcesz, ale teraz powiedz mi, co się tu dzieje? - spytałem.
Nie dano jej odpowiedzieć...
Usłyszałem wybuch. Odwróciłem się...
Błysk! Ogłaszający hałas!
Ciemność Spadam...
Czy na pewno?
Nie...
Lecę ku górze...
Przebijam od spodu taflę wody...
Kolejny błysk!
Siedzę na łóżku...
Mama woła mnie na śniadanie...
Czy to był tylko sen...?
Najwyżej zginę ...
Offline
Strony: 1